SUŁTANAT OMANU – fotorelacja z wykładu Jerzego Wierzbickiego z nowego cyklu „Świat w obiektywie”

13 stycznia 2017

_DSC0038Pustynia nie jedną ma twarz

Jerzy Wierzbicki, fotograf i reporter, był gościem cyklu edukacyjnego „Świat w obiektywie” poświęconego dokumentalistyce fotograficznej z różnych rejonów świata. Spotkanie z młodzieżą z kaliskich szkół średnich, pod hasłem „Sułtanat Omanu”, odbyło się w piątkowe przedpołudnie w sali kinowej CKiS.
Jerzy Wierzbicki jest nie tylko świetnym fotografem, współpracującym z prestiżowymi czasopismami polskimi i zagranicznymi, ale także doskonałym obserwatorem i bardzo dobrym mówcą, który potrafi skupić uwagę widzów, oferując jej barwną opowieść nasączoną wieloma frapującymi szczegółami. W swym wystąpieniu, splatając słowo z obrazem, zaprezentował maleńki fragment swego niezwykle bogatego dorobku zgromadzonego na Bliskim Wschodzie. Pracował w Omanie przez prawie dekadę. Był fotografem w arabskich i anglojęzycznych mediach, a jego głównym zadaniem było eksploracja omańskiego interioru, przywożenie nie tylko zdjęć, ale także ciekawych historii. Warto dodać, że kraj jest mało znany nie tylko gościom zagranicznym, ale także samym Omańczykom, a Wierzbicki – jak sam przyznał – uwielbiał jeździć po pustyni, więc nie tylko sam, ale również wraz z kolegą stworzył projekt pod hasłem „Discover Oman”. To, co znalazło się w prezentacji powstałej na potrzeby spotkania z udziałem młodzieży w Kaliszu, eksponuje najbardziej charakterystyczne, spektakularne i najpiękniejsze dla oka Europejczyka miejsca.

_DSC0026Z czasem Wierzbicki zaczął zabierać na ze sobą kilkuosobowe grupy i wybierając miejsca właściwie nieodwiedzane, niedostępne dla posiadaczy wiz turystycznych sprawdzał, jakie robią wrażenie na oglądających. Przez 5 lat odbył prawie 300 wypraw. Lwia część tych eskapad to były podróże samotne, skupione na poszukiwaniach ciekawych tematów i miejsc – materiału, który na gorąco publikowany był w periodykach. Wierzbicki na pewno jest największym polskim znawcą Omanu, a może jednym z największych w świecie, bo też zawsze pociągały go miejsca, które nawet Beduini nie odwiedzają. Wielokrotnie odkrywał przestrzenie, które nie są zaznaczone na mapach i nie mają nazw. Jedno z takich miejsc, które o świcie urzekło go swoją urodą, nazwał Pustynią Cynamonową. Po jakimś czasie nazwa została zaakceptowana przez innych i niedawno – ku wielkiemu zaskoczeniu – fotograf odnalazł w Internecie informację o wyprawie na Cinnamon Desert.
Samotne wyprawy niosą ze sobą pewne niebezpieczeństwa, ale Wierzbicki ich mocno nie eksponuje. Podkreśla jedynie, że nie wolno na pustyniach „kozaczyć” i trzeba przestrzegać kilku zasad, m.in. trzymać się dróg i część podróży odbywać jednak pieszo.
_DSC0036A co ciekawego można zobaczyć na pustyni, czy tylko piasek? Warto wiedzieć, że pustynia to bardzo szerokie pojęcie, a ta piaszczysta stanowi około 15% wszystkich pustyń na świecie. Tu można spotkać niezwykłe bogactwo krajobrazów, od kamienistego, pełnego wydm czy gór, przez czarny, słony, po oazę zieleni. Piękny układ wydm z Beduinem na wielbłądzie na horyzoncie to stereotypowy obrazek nieujawniający całego bogactwa widoków, jakie czekają na nas w Omanie.
Nie brakuje ludzi na fotografiach Wierzbickiego, ale trzeba pamiętać, że mieszka ich tam niewielu. Oman jest odrobinę większy od Polski, a żyje w nim – wraz z liczną grupą obcokrajowców – około pięć milionów ludzi, którzy skupieni są raczej w większych miastach. Interior jest pusty, ale ta pustka, przestrzeń nie do ogarnięcia i poczucie wolności to walory ogromnie pociągające dla polskiego fotografa.
Podróż do Salali z kolei, i to w okresie trzymiesięcznego monsunu, zaowocowała zupełnie innym cyklem fotografii. Jerzy Wierzbicki „odkrył” bowiem opuszczone miasta. Opuszczone nie ze względu na wojenne konflikty, lecz z powodu prosperity wynikajacego z odkrycia ropy naftowej. Tubylcy odkrywając wzrost poziomu życia opuścili tradycyjne domostwa, by zamieszkać w nowoczesnych budynkach – często zaprojektowanych przez zachodnich architektów – z klimatyzacją, ciepłą wodą, łazienką i garażem dla terenowego Lexusa. Pozostawione przez nich domy ewidentnie budowane były w czasach, gdy globalizacja nie była tak powszechna i nie unifikowała wszystkiego i wszystkich. Jerzy Wierzbicki kończy właśnie ich fotografowanie i piszę na ich temat pracę doktorską w łódzkiej szkole filmowej.