Spotkanie z Anną Bikont

Stowarzyszenie Promocji Sztuki „Łyżka mleka” oraz Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu zapraszają na spotkanie z Anną Bikont. Dziennikarka, reporterka, pisarka opowie o swojej najnowszej książce „Sendlerowa. W ukryciu”.

[Od: Nd. 10.12.]

Joanna Tokarska-Bakir
To pierwsza książka, w której Sendlerowa to nie słodka męczennica, która nie wie, jak się nazywa, tylko lewicująca choleryczka niemogąca znieść głupoty i podłości i dlatego angażująca się w pomaganie Żydom.

Aleksandra Buchaniec-Bartczak:
Przez wiele lat Irena Sendler – niczym Dorian Gray – funkcjonowała w powszechnej świadomości jako osoba bez skazy. Anna Bikont nie niszczy tego wizerunku, domalowuje mu jedynie zwykłe ludzkie zmarszczki. Za sprawą jej ważnej książki rok 2018 ma szansę być Rokiem prawdziwej Sendlerowej.

Barbara Engelking:
Wyjątkowa, mądra, ważna książka – napisana z ogromnym szacunkiem dla prawdy historycznej i z wielką wyrozumiałością dla ludzi.

Marian Turski:
Napisano o Sendlerowej jeszcze wiele tekstów. Znam większość, a może nawet wszystkie. I mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością: tak poważnej, tak penetrującej wszystkie dostępne źródła – jak książka Anny Bikont – jeszcze nie było.

Magdalena Kicińska:
Historia Ireny Sendlerowej to historia samotności ratujących i ratowanych. Bikont, opowiadając o dzieciach, które udało się uratować, mówi o tych, których nie uratowano. Z powodu lęku, nienawiści, obojętności.

Jerzy Jedlic:
Anna Bikont opowiedziała kilkanaście skrupulatnie udokumentowanych historii osób, głównie kobiet, dla których od lata 1942 roku do końca okupacji nie było sprawy ważniejszej niż to, aby przed nieuchronną śmiercią ocalić choćby garstkę – kilkaset? kilka tysięcy? – dzieci z warszawskiego getta. W tym gronie Sprawiedliwych, co dzień narażających życie swoje i swoich bliskich, energią i talentem organizacyjnym wyróżniła się Irena Sendlerowa, i to z jej imieniem zrosła się nasza wiara w człowieka, w ludzką prawość i zdolność do poświęcenia.
Wszelako w tych opowieściach jest jeszcze drugi plan, zwykle bezimienny, ale nie mniej przez to wiarygodny. To relacje o ludziach, którzy robili wszystko, aby zniszczyć to dzieło poświęcenia i aby dzieci, ich polskich opiekunów i ich kryjówki zdradzić gestapowcom czy niemieckim żandarmom, wydać na śmierć za pieniądze, ze strachu albo z czystej, bezinteresownej nienawiści, a nawet dla zabawy. Oni to zasiali w nas i utrwalili pogardę dla człowieka, przekonanie o ludzkiej zdolności do czynów okrutnych i podłych

Dariusz Libionka:
Nie ma takiej osoby z tamtego okresu, która nie zetknęłyby się z donosicielami. Szmalcownictwo było niezwykle powszechne i nie był to margines. Bezkarność tych ludzi trwała długo, bo Polskie Państwo Podziemne zajęło się tym tematem dopiero w 1944 roku. Z książki Anny Bikont widać, jak trudno było ukrywać Żydów i pomagać im, jak duży wysiłek był potrzebny, by ukryć choć jedną osobę. Sama Irena Sendlerowa powiedziała, że „łatwiej było ukryć czołg pod dywanem niż jedno dziecko”.

Bartosz Bartosik:
Anna Bikont rozprawia się w „Sendlerowej” z legendą o Sendlerowej. I wszyscy są wygranymi tego pojedynku. Upadek legendy odsłonił prawdziwą bohaterkę.

fragment książki

o książce