Z cyklu: Scena Studio zaprasza: Bartas Szymoniak – Alarm Tour / Beatrock – koncert z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości – fotorelacja

11 listopada 2018

„Alarm”, znakomity projekt muzyczny Bartasa Szymoniaka, wreszcie trafił do Kalisza. Najbardziej znany beatrocker zaprezentował w Sali Studio CKiS między innymi wiersze Antoniego Słonimskiego, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego oraz Tadeusza Gajcego. Po koncercie rozmawiał z nim Robert Kuciński.

Kto wpadł na niezwykły pomysł połączenia poezji Kolumbów z beatrockiem?

„Alarm” w pewnym sensie zrodził się z przypadku. Zacznijmy od tego, że moja mama jest polonistką i to ona otwierała mi oczy na poezję, w tym wiersze Kolumbów. W szkole jednak, jak chyba wszyscy młodzi ludzie, podchodziłem do tego z dystansem, z przekonaniem, że to jest coś, co trzeba poznać, i tyle. Po latach zacząłem te wiersze odkrywać na nowo i mocniej poczułem, że te słowa należą do kogoś, kto ma mniej więcej tyle lat, co ja. Żyli w bardzo trudnym historycznym momencie, a mimo wszystko byli – tak jak ja – artystami. Zależało mi, żeby w moim wykonaniu ich wiersze dotarły do młodych ludzi, aby zostały „ubrane” w lżejszą formę, bez takiego patosu. „Alarm” był takim zaczynem, beatem, który nagle wystrzelił, w którym tekst Słonimskiego znakomicie zabrzmiał. Wtedy pomyślałem, czemu nie zrobić całej takiej płyty. Zacząłem szukać rytmicznych zgodności w moim beacie i w poetyckich tekstach, starając się tworzyć moim zdaniem atrakcyjne piosenki, a nie utwory na ogół kojarzone z poezją śpiewaną. Mam nadzieję, że to się udało. Po pewnym czasie poczułem nawet, że ta płyta to wręcz misja, którą udaje się spełniać poprzez wiele koncertów organizowanych przede wszystkim dla młodzieży w ramach na przykład lekcji historii. Dla mnie zawsze takim wyznacznikiem była płyta Lao Che, którzy pierwsi pokazali, że poezję powstańców można zaprezentować w całkowicie zaskakujący sposób.

Jakość i wartość tego projektu jest bezdyskusyjna, ale – próbując spojrzeć na Twą płytę z dystansem – chciałbym zapytać Cię o to, jak „sprawdza się” poezja w rockowej piosence. Po wiersze, owszem, rockmani sięgali raz po raz, ale na ogół były to 2-3 utwory w całym ich dorobku. Płyta „Alarm” to jest jednak całościowy poetycki projekt, który skonfrontowałeś ze słuchaczami różnych pokoleń. Czy efekt jest dla Ciebie satysfakcjonujący?

Jestem zadowolony, że wiersze stały się bazą piosenek – to był mój cel. Jestem przekonany, że ktoś, kto wpadł na koncert nie przeczytawszy zapowiedzi, mógł nie zauważyć, że bazą była literatura. I spotkałem się z taki i reakcjami, że to jest beatbox z fajnymi tekstami. To uważam za nasz największy sukces.

Co prawda jeszcze konsumujesz ten sukces, ale ja już pytam, czy myślisz o kontynuacji. Czy odpoczniesz od mieszanki beatrock&poetry czy będziesz eksplorował możliwości, jakie otworzył przed Tobą „Alarm”?

Gramy tę płytę od ponad roku i wciąż odkrywamy w tym materiale coś nowego, ale na połowę roku 2019 planuję wydanie nowego albumu. To chyba będzie jakaś kontynuacja, bo korci mnie, aby sięgnąć po współczesnych poetów. Piszę jednak także swoje teksty i pracuję nad rozbudowaniem form beatboksowych. Mam nadzieję, że wiosną wypuścimy singiel, który będzie godnym następcą „Alarmu”.

A czy nagrasz beatrockowe kołysanki? Oczywiście nawiązuję do tego, że niedawno zostałeś ojcem.

To jest najważniejsza sprawa, jaka wydarzyła się w moim życiu i odciśnie swoje piętno na przygotowywanej płycie. Nawet tytuł krążka, który chodzi mi po głowie, najprawdopodobniej będzie do tego nawiązywał.


Bartas Szymoniak co prawda wychował się nieopodal Kalisza, ale urodził się w naszym mieście i tu ukończył IV Liceum Ogólnokształcące im. Ignacego Jana Paderewskiego. Przez siedem lat był frontmanem „Sztywnego Pala Azji”, ale zawsze interesował się beatboxem, który przez cały czas twórczo rozwija. Wszystkie dźwięki tworzy na żywo sam, własnym aparatem mowy (bas, perkusja, trąbki, śpiew itd. ), a następnie zapętla na tzw. looper. Dźwięk po dźwięku, warstwa po warstwie. Tak powstają kompozycje Artysty – człowieka orkiestry.